Thursday, November 25, 2010

Nadejszla wiekopomna chwila. Mialam o tym wszystkim nie pisac, ale wiadomo, moje wszystkie blogi zasadzaja sie na pomysle pod tytulem 'moje zycie jest ciekawsze niz telenowela' i zaprzeczaja moim westchnieniom nieczestym 'I want a drama-free life'. Bo nie chce, bez dramatu nie ma opcji, musi byc i tyle, a jak nie ma, to nalezy go sobie zorganizowac.

Otoz, bedzie z gatunku 'dozwolone od lat 18-tu', ale co sie mam szczypac, musze napisac i tyle. Uwentualnie wykasuje. A wiec otoz historyja opisana wrzesniowa pora o tych do usrania polowkach pomaranczy, okraszona magia wielotomowych maili, okazala sie fiaskiem dokumentnym. Wiadomo, bo czemu nie, jak sie dzieje tak dobrze, ze nie mozna uwierzyc, ze sie dzieje, to znaczy, ze sie wierzyc nie powinno. A ze sie uwierzylo jednak, po oporach rozmiarow slusznych, to sie slusznie po dupie dostalo. Jednakowoz, koniec jak najbardziej okazal sie poczatkiem... 

Pierwsze, co Madzia uczynila w stanie odurzenia srodkami uspokajajacymi, to odezwala sie do Pana Romans, z ktorym to miala, jak sama nazwa wskazuje, romans ognisty uwienczony i skonsumowany w hotelowym pokoju, albowiem dramat musi byc - Pan Romans jest rowniez wspolokatorem dziewczyny mojego bylego wspollokatora oraz swojej wlasnej bylej, wiec romans musi pozostac w najwiekszym sekrecie. I tak sobie byl w sekrecie, az zostal zawieszony na okolicznosc 'zwiazku'. Dzien po koncu zwiazku romans zaplonal na nowo. Wiadomo, bol po jednym najlepiej goi drugi. 

W ciagu pierwszego tygodnia odezwal sie rowniez wspollokator Pana Wrzesniowego. Wspollokator z zamiarami niecnymi, ktore sygnalizowal jeszcze zanim nastapil oslawiony koniec. No to czemu nie, mamy akcje znieczulenia, to mozemy sie pobawic. Zabawa z Panem Wspollokatorem niniejszym trwa i sama nie wiem, jaki mam do niej stosunek, bawi mnie, to na pewno. Przy okazji toczy sie bardziej romantyczny romans z Panem Fotografem, przyjacielem Pana Wrzesniowego. Wszak poznal mnie ze swietnymi ludzmi, z ktorymi sie rewelacyjnie dogadalam, szkoda by bylo potracic te znajomosci.

Przypadkiem pojawil sie Pan Szafirowy. Taki ot, niewinny sobotni wieczor okraszony spora dawka Finlandii tudziez Absolutu. Niejakie dotykanie absolutu na pewno mialo wtedy miejsce. Brat Fetysz sie skulil ze smiechu, ale niewazne, stalo sie, co zrobie.

Brat Fetysz rowniez postanowil mnie wyswatac z Panem Dzieckiem. Historia miala byc prosta - on w potrzebie, albowiem na chwilowej pustyni, ja w potrzebie, bo odgrywam sobie niewypal. Przy okazji my szukamy wspollokatora, on szuka mieszkania, pretekst dobry jest. Zeby bylo lepiej, Pan Dziecko ma lat 20 i jest wytatuowanym Australijczykiem, wiadomo, ja nie potrzebuje lepszej reklamy. Pierwszej nocy zainstalowal sie w moim pokoju z haslem, ze on sie tu wprowadza i tyle. Oczywiscie mamy z Bratem na tyle rozumu, zeby wiedziec, ze w zaistnialej sytuacji branie go na wspollokatora nie wchodzi w gre. Wiec trzeba bylo jakos rozegrac, pokoj trafil sie innemu Australijczykowi, ktory do nas idealnie pasuje, a Brat Fetysz mi zaczal nagle oczy mydlic, ze a czy ja bym sie nie chciala z takim Panem Dziecko spotykac, bo moze wlasnie powinnam trafic tam, gdzie nie szukam. Ja, ze ej, skad, jak, bez sensu. No i sie oczywiscie musialo okazac, ze Pan Dziecko jest Dzieckiem Skrzywdzonym i zdradzil Bratu, ze lubi mnie bardzo, ale... No i luz, ja wszak nie szukam. Ale wiadomosci sie zaczely sypac codziennie. Nie minelo kilka dni, a ustawilismy kolejne spotkanie, imprezowe, ale ze on wlasnie wtedy stracil mieszkanie, to wpakowal sie do nas do mieszkania z calym dobytkiem. Mialam na nastepny dzien wolne i dzien zostal spedzony na spaniu w objeciach czulych do godzin nieprzyzwoitych (16.00), po czym bardzo staro-dobrym lezeniu w lozku z laptopami na kolanach itp. Pan Dziecko sie zbieral do wieczornej pracy, wiec w pewnym momencie padlo jak najbardziej przewidziane pytanie, zadane ze spojrzeniem zbitego spaniela, czy on moze miec wielka prosbe i zostac jeszcze jedna noc? Wiec akcja - idzie do pracy i wraca po pracy. Uroczo. Z Bratem sie wybralismy na dlugi spacer, gdzie sie usmialismy z uroczosci calej akcji i zaczelismy snuc wyobrazenia (od ktorych sie wyzwolic nie mozemy) i Brat mi zaczal nowy zwiazek wiescic. Pan Dziecko w uroczosci niewatpliwie bije wszystko, zwlaszcza, jak mu powiedzialam, wychodzac rano do pracy, ze on moze w lozku zostac, przeciez i tak sie sam wprowadzil. W odpowiedzi dostalam, ze jestem too good to be true. And he likes me too much. 

Zeby nie bylo, w tak zwanym miedzyczasie umowilam sie na fotograficzna randke z Panem Fotografem, oraz odezwal sie do mnie Pan z Internetu, z ktorym nie mialam kontaktu od miesiecy i nigdy sie nie spotkalam, i on musial sie odezwac wlasnie teraz z propozycja finalnego spotkania. Zaproponowal last minute koncert w dzien, kiedy mialam ustawione spotkanie z Panem Dzieckiem, wiec w ramach alternatywy zaproponowal... kolejny tydzien, koncert podczas tejze samej imprezy, a Pan Dziecko tam pracuje. 

Jak wczoraj wieczorem, w objeciach Pana Dziecka, dostalam wiadomosc od Pana Romansa, nie wiedzialam, jak mam wytlumaczyc nagly histeryczny smiech. Przy okazji zaczelam maraton 9-ciu dni w pracy i ja autentycznie nie mam czasu na te wszystkie dramaty!! Dlatego fajnie miec w domu takie Dziecko, co wyszepcze na ucho 'dobranoc' i pocaluje rano na do widzenia jak wychodze do pracy...