Wednesday, June 3, 2009

Minęły oficjalnie trzy tygodnie, które brzmią idiotycznie śmiesznie i krótko, ale czujemy, jakby trwały może nie lata, ale na pewno o wiele, wiele dłużej. Doszło do tego, że po dwóch tygodniach bojfrend oficjalnie zostawił na mojej półeczce w szafce łazienkowej szczoteczkę do zębów. Ponadto nauczyłam go się nawilżać, więc rytualnie po każdym prysznicu częstuje się moim balsamem do ciała. Co najdziwniejsze, idąc na zakupy zaczynam myśleć o tym, co on je, co pije, co muszę kupić, więc nabywam full produktów spożywczych, których sama nie tykam, typu mleko do herbaty, kanapka z kurczakiem, gorąca czekolada (bo go usypia - na wypadek, gdybym go chciała nocą znokautować), cukier do herbaty... Gotuję dla niego, sama udając, że jem. I po trzech nocach z rzędu spędzonych razem jak mi przyszło do spędzenia kolejnej samotnie - przez godzinę nie mogłam zasnąć...

Żeby nie było, nie może być z górki. Oprócz bojfrenda jest jeszcze ten Z Samochodem, który wciąż funkcjonuje w życiu mym i nie chcę, by to uległo zmianie. Jakby na to nie patrzeć, przegadan godziny w ciągu sześciu miesięcy, podczas których o istnieniu bijfrenda nie miałam bladego pojęcia, robią swoje. No i bojfrend jest cudowny i w ogóle, ale nie oszukujmy sie, nie na 100%, tak na 90%. Te pozostałe 10% ma ten Z Samochodem i zasadzają się przede wszystkim na słowach... Wiem, że z bojfrendem nigdy nie pogram w słowne gierki, bojfrend nie złapie większości literackich i filmowych, nie mówiąc o muzycznych, cytatów. Nie pobawię się z nim w słowne karaoke.

Dlatego też postanowiłam, w całym moim wyrachowaniu, panów z sobą zapoznać, albo przynajmniej zaznajomić z istnieniem tego drugiego, oczywiście to drugie bardziej w odniesieniu do tego Z Samochodem, bojfrend jest na tyle idealny, że zna moje brudy z przeszłości i wie, że była historia pt. 'nie wyszło, bo spałam z bratem'. Także zabrałam go ad fontes, czyli na Ultimate Power, oficjalnie, żeby go oswoić z moim uwielbieniem do ejtisowych rockowych ballad, które znam na pamięć i które często służą mi do opisania, a raczej ośpiewania mojej rzeczywistości. Oczywiście w podtekście było: będzie tam ten Z Samochodem, a na pewno osławiony brat, nie wspominając o krewnych i znajomych królika, więc nawet jeśli ten Z Samochodem nie zaszczyci imprezy swoją obecnością, wieść dobiegnie do niego prędzej, niż się można tego spodziewać. I tak chyba wyglądał scenariusz, albowiem byłam pod takim obstrzałem spojrzeń krewnych i znajomych, że czułam się jak Lindsay Lohan nie przymierzając. A niespełniony Książę nie zajechał, podejrzewam, że uprzedzony. Mimo to przedstawiłam bojfrenda osławionemy bratu, który jak zawsze pozostaje serdeczny i w ogóle uroczo.

Kolejny krok był bardziej drastyczny. Wspomniany brat organizuje nową cykliczną imprezę, na którą niedoszły Książę zapraszał wszystkich w sposób za długi na analizowanie pod kątem jego skłonności do headfucków. I druga edycja akurat przypadła na nasze 2 tygodnie, a tego dnia bojfrend miał wolne, a ja kończyłam wcześnie. Więc nie było odwrotu, konfrontacja nastąpić musiała. Ten Z Samochodem zachował się pół na pół - pomijając, że usilnie próbował pokazać, że na kims tam się uwiesza, na przywitanie poczęstował mnie klasycznym 'misiem' i generalnie był mega happy, że mnie widzi. Bojfrend zaś, na wieść, że to mój dobry przyjaciel, spytał, dlaczego się tak dziwnie zachowuje, na co dostał moją ulubioną odpowiedź: 'it's a long story...' Więc spytał tylko 'is he the brother?'

Ale w ogóle, to miało być o ideałach, a nie o moim wyrachowaniu. Miało być o tym, jak to udało mi się znaleźć egzemplarz z gatunku 'biały kruk' (aczkolwiek w Londynie nie jest to tak trudne, jak się wydaje), czyli model, fashion icon, muzyk, artysta (co dla większości moich znajomych zapala jedno światełko: gej), a przy okazji manly man, którego do balsamu do ciała trzeba przekonywać, który jak najbardziej kultywuje rytualne piwko + meczyk, kopie piłkę, ogląda piłkę, słucha o piłce, także jeden z 'morningów after' miałam pod hasłem 'szukamy playera z retransmisją meczu Barca vs Man United'. Oczywiście w pozostałe 'morning aftery' razem oglądamy Gok's Fashion Fix i gapimy się na zdjęcia male modeli... Taki mój prywatny Zoolander na żywo. Chciałam, to mam. I cieszę się.

A tym czasem trzymam za siebie kciuki przed szansą na zakończenie chwilowe uzależnienia od gumtree. Cicho, sza, bo nie chcę zapeszyć. Powinnam się udać na beauty nap, żeby jutro wyglądać olśniewająco.

3 comments:

  1. Kochanie, weź napisz poradnik jak zdobyć i wychować sobie faceta. Widzę, że wyprzedałabyś cały nakład. I am impressed.

    I please - przeginasz. Staniesz się za chwilę kobietą których nie lubimy... Zamiast "ja" ciągle "my"!

    ReplyDelete
  2. tak, wiem, zaraz bedzie 'poszlismy do kibla i zrobilismy kupke...' ;)

    poza tym poradnik musialby miec tytul 'Jak po 5,5 roku singlowania przechrzcic sie na zwiazek (a przy okazji wychowac faceta)' i lezalby na polkach obok pozycji a la 'ujrzalam Swieta Panienke w oknie i wygralam z rakiem'.

    ReplyDelete
  3. Jeśli zaś przyjdzie ochota na zabicie faceta, to zapraszam do siebie :)

    ReplyDelete