Wednesday, May 27, 2009

Urodzinowo i ćwierćwiecznie. O uzależnieniach, a dokładnie o jednym specyficznym, nie wiem, czy ktokolwiek już to opracował z zaplecza społeczno-kulturowego, socjologicznego etc, ale jestem uzależniona od gumtree.

Okazuje się, że odkąd sięgam pamięcią krakowską jestem uzależniona od sezonowego przeglądania ogłoszeń. Zaczęło się, wiadomo, od mieszkań przy okazji przeprowadzki do Krakowa. Wtedy kulrura gumtree jeszcze raczkowała, poza tym nie oszukujmy się - gumtree nie wyrosło w Krakowie, więc daleko mu było do oryginału. Mimo to za każdym razem, kiedy na pamiętnym Dajworze rosło widmo kryzysu, gumtree wkraczało do akcji, przy asyście innych portali, takich jak e-stancja, stancja i who knows co jeszcze. Zazwyczaj bez szczególnego rezultatu. Kultura gumtree polega bowiem na tym, że na 50 wysłanych odpowiedzi na ogłoszenie odzewów jest moze pięć jak dobrze pójdzie. Także dopracowałam do perfekcji odpowiadanie na ogłoszenie metodą kopiuj + wklej, oczywiście zmieniając detale (i niekiedy je przeoczając ku uciesze siebie samej). Dla jasności - w okresie krakowskim gumtree nigdy nie przyniosło żadnej zmiany. Dajwór jak stał, tak stał, a Kobierzyn pojawił się skąd inąd.

Aż nadszedł okres londyński, oznaczający powrót (w moim przypadku podróż) do źródeł. Oryginalne gumtree było właściwie jedynym racjonalnym medium podczas poszukiwań mieszkania, najpierw zdalnie, jeszcze z kraju, czyli bardziej palcem po mapie niż realnie, albowiem wiedziałam, że mam za dużo czasu, nie miałam żadnego rozeznania i bardzo nierozważnie szukałam w okolicach uniwersytetu (gdybym tam wylądowała miałabym obecnie myśli samobójcze z pięciokrotnie większą częstotliwością, czyli średnio kilka razy na dzień). With a little help from my friends wylądowałam w Old Street i oczywiście nie wyobrażam sobie siebie nigdzie indziej, jednakowoż i tam zaczęły pojawiać się kryzysy, gumtree więc wkraczało do akcji co chwilę, w zależności od stopnia desperacji w kwestii znalezienia nowego lokum. I tak oto od około lipca / sierpnia do lutego, kiedy to znalazłam Norris House, uzależnienie od sekcji 'Flats & Houses Offered For Share' nawracało z częstotliwością miesięczną.

To jednak nie wszystko, albowiem moje palce kierują kursor touch pada automatycznie również w stronę seksji 'Jobs Retail'. Tutaj uzależnienie pojawia się z częstotliwością minimalnie mniejszą, wypełniając luki między mieszkaniowymi zrywami. Zaczęło się po przyjeździe, czyli w okolicach września, kiedy to latałam na rozmowy o pracę jak kot z pęcherzem - jeszcze nie gruchnął kryzys. Także do tej pory moja strategia rozsyłania cv-ek dołącza do grona aktywności pod hasłem 'doing it Madzia style', czyli ślemy gdzie się da, im więcej, tym lepiej, kopiuj + wklej szaleje i generalnie szafa gra. MEtoda okazała się skuteczna, albowiem przyniosła mi bardzo szybko pracę dla Hermesa, którą odrzuciłam na rzecz obecnej. Uzasadnienie było dobre - to było temporary Christmas, więc wolałam pójść w stronę permanent i bardzo dobrze - po świętach byłabym w przysłowiowej czarnej dupie, bez pracy, w środku galopującego credt crunchu i z kolejną falą myśli samobójczych. Zwłaszcza, że crunch ma to do siebie, że liczba odpowiedzi na cv-ki spadła diametralnie o około 90%, także za każdym razem, kiedy nadchodził kryzys w pracy rozsyłałam kolejne 50 cv-ek co najmniej, ale po gruchnięciu kryzysu odpowiedzi było może 2 - 3.

Obecnie znowu mamy do czynienia z uzależnieniem. Mieszkanie znalazłam 2 miesiące temu, więc tej seksji już nie tykam (mam umowę na rok tak zy inaczej). Niestety, praca mnie zabija z każdym dniem co raz bardziej do tego stopnia, że dzisiaj już miałam ochotę złożyć wymówienie z miejsca, nawet nie dlatego, że wydarzyło się coś konkretnego. Po prostu mam dość tego miejsca, jego muzyki, ludzi, zapachów, układu alejek, toalet, wszystkiego. Także intensywność sprawdzania gumtree wzrasta, odzew jest, znowu podczas znacznej części dni wolnych latam na rozmowy o pracę i wymiatam na nich równo, aczkolwiek kryzys trwa, więc często staję w obliczu sytuacji, w których rozgrywa się mięszy mną a jeszcze jedną osobą. W tym momencie czekam na piątek, kiedy okaże się, czy wygrałam BrilliantINC, czy moze jednak strike two z Hermesem.

Kolejna kwestia, którą miałam ochotę poruszyć, to kontrakty. Czuję się dorośle (o, nawet na miejscu urodzinowo), albowiem coraz więcej rzeczy mam na kontrakt. Praca na kontrakt, mieszkanie na kontrakt, i to roczny, a kilka dni temu do tych kontraktów dołączył porządny telefon na kontrakt półtoraroczny, jednym słowem (a dokładniej jedną frazą) - zakotwiczam się, co dzisiaj przypieczętowałam inną kotwicą, na której zostanie dla mnie wygrawerowany napis 'EDWARD'S'. Miało być 'CAVEMAN'S', ale jakoś tak uznałam, że pojadę romantycznie i trudno, niech się dzieje.

Bojfrend zyskał stały przydomek 'Caveman', albowiem oprócz wszystkiego, co idealne, ma w sobie kilka cech z jaskiniowca. Uroczych, nie powiem, ale jednak jaskiniowych mocno. Pomijając jasniniowość, mam niekiedy wrażenie, że moje życie nagle stało się 'Zoolanderem' na żywo, 24/7. Co też jest urocze niezmiernie. Oczywiście, życie z modelem niesie za sobą pewne konsekwencje, w moim przypadku niebezpieczne, ale chwilowo nie dbam o to (jakbym kiedykolwiek dbała) i zwyczajnie cieszę się jak głupia, chodzę z bananem na twarzy i nie mogę się nadziwić, że jeszcze istnieją mężczyźni, którzy podczas randki pt. idziemy na zakupy (dla niego, nie dla mnie) pamiętają, co mi się podobało i przynoszą mi to ot, tak w dniu urodzin. Także następnym razem, jak będziemy się pokazywać gdzieś razem, czyli pojutrze, wystąpię w pięknej czerwonej mini vintage bombce. Także it's official, książę jest, wprawdzie nie na białym rumaku, ale z czarnym rumakiem, więc balans jest idealny.

I z tym oto optymistycznym akcentem mówię urodzinowe dobranoc, a od jutra, jak przykazują wszystkie kosmetyczne poradniki, zaczynam używać pierwszego własnego i porządnego (Shiseido) kremu pod oczy.

4 comments:

  1. Możesz mi oddać tego chłopaka jak Ci nie pasuje. zazdroszczę Ci podle modela wszak miałem lat temu kilka (my big big love) i wiem co to znaczy. Luxury, oh hello, luxury!

    ReplyDelete
  2. Ale jus mi w 100% pasuje :) nie oddam ;> moj ci on!

    ReplyDelete
  3. he he widze ze zainspirowala cie moja czerwona vintyge kieca, niezle cacko, co? ;) na zdrowie i milej zabawy :) no my z kowbojem ogolnie mielismy udany dzien wtedy, takze jak sie spotkalismy pod Dziesiecioma Dzwonkami to wlasciwie byl juz zmierzch naszego balu... a caveman faaajny, taka slodka czekoladka w bordowym srebrzyku opakowana :)

    z pozdrowieniem
    Pani Projektor

    ReplyDelete
  4. och m, tez sledze sekcje jobs ostatnio. jesli wpadnie ci cos co mogloby byc dla mnie stworzony linkuj tweetuj dawaj znac khyhyhy.xx

    ReplyDelete