Sunday, January 24, 2010

Dzisiaj, po malej przerwie, bedzie o moim ostatnim kryzysie pod tytulem 'if I were a boy'. Kryzys jest z gatunku powracajacych, bo z powodow nie do konca wyjasnionych moja tozsamosc pasuje do ciala tylko w piecdziesieciu procentach. Zazwyczaj dochodzilam do wniosku, ze powinnam byc homoseksualnym chlopcem, albowiem ten schemat powracal najczesciej. Ostatnio jednak mam pewne powazne watpliwosci.

Zaczynajac od poczatku, nie od dzis wiadomo wszem i wobec, ze ja i homoseksualni chlopcy to match z gatunku perfect. Tak sie zaczynalo w Poznaniu, tak bylo w Krakowie, Londyn to szczyt w tej dziedzinie, gdzie autentycznie 80% moich znajomych to homoseksualni chlopcy, dodatkowe 15% to po prostu chlopcy, wiec latwo uzupelnic brakujace 5%. Bardzo ciekawa statystyka, nie chce nawet probowac isc na terapie, bo werdykt bedzie zbyt oczywisty. Ale niewazne, od jakiegos czasu przyzwyczailam sie do opcji 'me and my boys'. Byl dziki okres slynnch 'Happy Mondays', kiedy to w jednym z najbardziej paskudnych barow w sercu gejowskiego Soho stawialismy sie dzielnie co tydzien na happy hour - all drinks £1,5. Byl czas, kiedy w kolejce do najlepszego indie gejowskiego klubu w Shoreditch ochroniarz na moj widok nie musial pytac, czy chce pieczatke, bo wiadomo, 'you're here every day'. Tydzien temu wyladowalam na domowce wypelnionej fryzjerami, makijazystami, drag queens etc. Wczoraj bylo bardziej posh, wszyscy albo w garniturach, albo w opcji bez marynarki.

Chyba najsliczniejsze uwidocznienie sytuacji mialo miejsce w swieta. Tutaj jest takie slodkie powiedzenie - 'gay as Christmas', uwentualnie 'camp as Christmas'. I tak oto moje tegoroczne Christmas, po tym, jak opuscila nas Islandzka para, spedzilam w towarzystwie pieciu cudownych chlopcow. Skonczcylo sie na udokumentowanym kolektywnym spiewaniu 'Like a Prayer' do wersji nie-wiem-jak-jezycznej, znalezionej na jutjubie, przy nieprzyzwoitych ilosciach alkoholu i zbyt duzej kondensacji hiszpanskiego naokolo. Przeznaczenie...?

Ale to jest opcja Madzi jako homoseksualny chlopiec. Jest jednakowoz opcja z gola odmienna, Madzi jako chlopiec bardzo hetero. Chyba pierwszym przykladem bylby Ksiaze z Samochodem. Pamietamy? Otoz temat trwa, aczkolwiek bez ksiazecego podtekstu. Rozwinal sie na tyle, ze ostatnio jak gadamy (a gadamy czesto), to konzcy sie na tematach z gatunku: seks, desperacja, masturbacja, piwo, dobrze, ze nie gadamy o samochodach, bo on oczywiscie wie wiecej ode mnie, no i o futbolu, bo o dziwo nie jest zainteresowany, podobnie jak ja. Tydzien temu dolaczylam do konkursu. Dzisiaj porownywalismy wyniki. Wygral. W sumie remis, bo ja tez dalam rade, a powiedziec musze, ze chwilami nie bylo latwo. Udalo nam sie rowniez gadac na skypie podczas gdy Ksiaze byl, nie owijajac w bawelne, naked. Well, w sumie owiniety w bawelne, bo w lozku.

No i last Sunday. Madzia idzie na randke z Chipsem. Myslalam, ze bedzie to drink z para jego znajomych. Para w sensie para. Okazalo sie, ze to dwoch najlepszych kumpli ze szkoly. No to idziemy do pubu (poleconego 15 minut prred wyjsciem przez Ksiecia z Samochodem zreszta), pub zamkniety, no to do innego, przesiaknietego wspomnieniami (np. moja Mama i Ksiaze z Samochodem). W pubie stol i pilkarzyki - no i juz wiedzialam, gdzie bedziemy 'siedziec'. Oczywiscie chlopcy obstawili stol, zamowili piwo (ha! bylam z siebie dumna, Chips sie przechszcil na moje ulubione! przy okazji dowiedzialam sie, ze jak chcial sie popisac przed kumplami wczesniej, zamiast Kronenbourg zamowil Strongbow i wyladowal z jablecznikiem - nowy klasyk) i gra rozpoczeta. Ja, oczywiscie, bo jakzeby inaczej, w teamie z Chipsem i ogralismy jego kumpli koncertowo, lacznie z moim przepieknym ostatnim golem. Sytuacja z gatunku - nie, to sie nie dzieje naprawde. Wiec po pierwszej rundzie druga runda, kolejne piwa, kolejna runda, zamkniecie pubu, no to pojedzmy na Camden, kolejne piwo, zamkniecie klubu, no to do kumpli hotelu i tak oto wyladowalam w domu o 5. I znowu nie wiem, czy to byla randka, bo znowu spedzilismy razem godzin 7, poznalam najlepszych kumpli ze szkoly, ktorzy oczywiscie zostali podbici, bo jakzeby inaczej, ALE randka wygladala tak wlasnie.

Ale to jest chyba temat na odrebne rozwazania. Tym czasem moge tylko podsumowac stwierdzajac, ze mi do definicji 'boya' wg Beyonce brakuje niewiele, jesli jednym z elementow jest 'drinking beer with the guys'. Oczywiscie, rzucanie Beyonce jest so gay...

3 comments:

  1. Ostatnio ciągle słucham Beyonce i Gagi! Boję się sam siebie. Widziałem nagranie, uśmiałem się, a Ty jako gej byłabyś interesująca. Brałbym się.

    ReplyDelete
  2. Ech, one way or another plec zmienic musze, albo, zeby wyladowac z jedna z moich 2 biczy, albo z jednym z cudownych chlopcow ;)

    ReplyDelete