Saturday, February 21, 2009

Miało być codziennie, więc niech tak się stanie, aczkolwiek przyznać muszę, że dzisiaj towarzyszą mi nastroje zgoła apokaliptyczne.

Dzisiejsza bajka będzie niezbyt długa i zdecydowanie przesiąknięta duchem Lacanowskiego braku króliczka. Otóż pomijając brak króliczka spowodowany odhaczeniem ostatniego punktu z mojej listy, doświadczam ostatnio zbyt często krótkotrwałości wszystkiego, czego się dotykam oraz niemożliwości dokończenia jak należy tego, czego się podejmuję. Najgorsze, że czasami widmo tego fiaska mam przed oczyma w chwili rozpoczęcia i tylko obserwuję, jak finał zbliża się do mnie powoli, acz zdecydowanie.

Tak naprawdę jest w tym więcej z Baudrillarda niż Lacana. To takie moje eksperymentowanie z symulacją. Na zasadzie: a co by było, gdyby...? z tą tylko różnicą, że w moim przypadku pokusa spróbowania, co by było faktycznie jest silniejsza i bardzo często wygrywa. Najgorsza jest ta świadomość i determinacja. Wiem, że nie powinnam, albo raczej - wiem, że powinnam inaczej, że powinnam po prostu dać założyć sobie klapki na oczy i iść po linii prostej, nie rozglądając się za skrótami czy zwyczajnie alternatywymi ścieżkami. Ale nie potrafię.

Podejrzewam, że może być to pochodną nie tylko umiłowania do symulacji spowodowanej nadmiernym analizowaniem rzeczywistości (tu mamy do czynienia z sytuacją pokroju: stoi człowiek nad przepaścią i zastanawia się, co by było, gdyby faktycznie skoczył), ale również nadmiernym przyswajaniem narracji, literackich i filmowych, które napełniły moją wyobraźnię rozmaitymi scenariuszami, tylko czekającymi na wypróbowanie.

I to by było tyle na dziś. Moja dobranoc będzie przepełniona próbą przeprogramowania się z nie -tak-głupiej brunetki na głupią blondynkę. Obawiam się, że pokusa kolejnej symulacji może wygrać i tym razem...

No comments:

Post a Comment