Tuesday, February 17, 2009

Poziom niezdecydowania w kwestii rozpoczęcia kolejnego pisarskiego rozdziału na wirtualnej drodze życia osiągnął ostatnimi dniami szczyty absolutne. Jestem po skasowaniu jednego bloga (nieżyjącego od chwili poczęcia), założeniu kolejnego, skasowaniu go również z powodu niedostatecznego przekonania co do konceptu, a teraz radośnie postanowiłam spróbować po raz trzeci (licząc od początku przygody z blogspotem, albowiem kto wie, ten wie, że blogowanie to dla mnie bynajmniej nie pierwszyzna...)

Najtrudniejszy jest koncept. Miało być po angielsku, miało być multimedialnie, miało byś medioznawczo... Będzie po mojemu. Czyli nie wiem, jak, albowiem jestem, proszę pana, na zakręcie i nie mam żadnego krwistego pomysłu na siebie, nie mówiąc o swoim pisarstwie, jeśli w ogóle o czymś takim w odniesieniu do mojej skromnej osoby może być mowa. Niewątpliwie jednak rośnie we mnie potrzeba kanalizowania jakoś strumienia świadomości, a jedynym medium, które ten strumień uznaje, jest klawiatura wydająca specyficzne odgłosy bębnienia w klawidze w odpowiednim tempie, z odpowiednią siłą, w odpowiednich warunkach etc.

Gwoli wyjaśnienia - tytuł: jestem właśnie w trakcie przezwyciężania kryzysu pierwszego pokoju w Londynie i tuż przed zajęciem drugiego pokoju w Londynie. Niby ten pierwszy był własny, jednak czegoś mu brakowało (i brakuje nadal: przestrzeni życiowej). Ponadto kobiecie, by mogła tworzyć, potrzebny jest właśny pokój. W moim przypadku - własny (s)pokój. Trzy gwinee już mam, co najciekawsze. Brakuje mi tylko tej utraconej pewności, co dalej. Wydawało mi się, że wiem. Teraz muszę dowiedzieć się na nowo.

Gwoli wyjaśnienia - adres: byłam easternbitch. Geneza tego jakże malowniczego pseudonimu jest arcytrywialna. Kolejny blog zasługuje na kolejne przypomnienie. Otóż x lat temu (bodajże trzy jeśli mnie pamięć nie myli) postanowiłam rozpocząć dietę. Ana poleciła mi South Beach. Z Ma Bicz prześmiewczo stwierdziłyśmy, że nam do beach daleko, a bitch to jesteśmy jak najbardziej, ponadto nie do końca z south, tylko bardziej z east - tym oto sposobem powstała easternbitch. Przylgnęło. A że bitch zamieszkuje obecnie londyński East End (rozkoszując się bliskością okolic, w których Kuba Rozpruwacz dokonywał swoich słynnych zbrodni), mała transformacja była jak najbardziej akuratna.

Tyle tytułem wstępu. Kolejne medium uważam za otwarte (jakby mi było mało...)

No comments:

Post a Comment